Jak marnować mniej żywności
Dlaczego nie lubię zero waste? Choćby dlatego, że to żadna nowość, to umiejętność jaka była przekazywana z matki na córkę (takie były czasy, że domestic science były domeną kobiet), jeszcze w PRL-u wydawano książki typu “W mojej kuchni nic się nie marnuje”, porad oszczędnego gospodarowania, wykorzystania odpadów (nie tylko kuchennych) pełne były zarówno książkowe poradniki dla kobiet jak i pisma kobiece.
Teraz opakowania w modną i na czasie ideologię, są sprzedawane frajerom za gruby hajs. Również dlatego, że to bardzo często kolejna zabawa klasy średniej, na którą trzeba mieć dużo wolnego czasu i pieniędzy. Również dlatego że wyznawcy zero waste robią z niej jakąś nadrzędną wartość, religię zastępująca również myślenie i (co szczególnie groźne w kuchni) zasady higieny.
Ale to nie znaczy, ze marnowanie żywności jest ok. Wręcz przeciwnie. Ale nie musimy postępować na zasadzie wszystko albo nic i zjadać czipsów z obierek ziemniaczanych i wywalić cały plastik z kuchni. Ten antypastikowy szał to też coś co mnie do szału doprowadza, ale takiego ze złości, bo szkło jakim ci mędrkowie radzą zastąpić np. plastikowe pojemniki na żywność, to w kuchni jedno z najgorszych zagrożeń. Szkło ma tę niebezpieczna właściwość, że nie tylko się łatwo tłucze ale też rozpryskuje przy tej okazji, rozsiewając dokoła malutkie igiełki. I nie jest dobrze gdy taka igiełka trafi nam do garnka a potem na talerz.
Co wiec warto zrobić aby marnować mniej żywności?
