To nie jest problem Malky Kafky

Gówno wpadło w wentylator. Ale to wegańskie gówno … i etyczne. Więc smaczne…
Najwyraźniej coś się zmieniło. Sojowe mleko się rozlało.
Pisząc od jakiegoś czasu o patogastronomii unikałem podawania konkretnych przypadków, bo nie chodzi o piętnowanie pojedynczych osób a o zmianę systemową. Polska gastronomia potrzebuje głębokich zmian systemowych, w których dużą rolę powinno odegrać państwo i takie instytucje jak Inspekcja Pracy (tak wiem, że to nierealne). Niestety Polska jest krajem, gdzie w sprawie o mobbing, który doprowadził do samobójstwa jedyną skazaną osoba jest dziennikarka, która o tym napisała. Swoją drogą: gdzie były wolne mendia kiedy zapadał ten wyrok?
Są jednak przypadki, które wyróżniają się nawet na ogólnym, niechlubnym tle patologii zwanej gastronomią. Sprawa Malki Kafki i lokali Tel Aviv (i innych prowadzonych przez nią i jej wspólniczkę w działalności przestępczej Laurę Monti) stała się głośna, to o czym w branży wiedzieli wszyscy, którzy wiedzieć chcieli, trafiło na łamy Wyborczej.
Zacytuję kilka fragmentów wypowiedzi byłych pracowników, nadesłanych do Grzegorza Janoszki z partii Razem, i za ich zgodą opublikowanych w mediach społecznościowych. Skomentuję je tylko przypomnieniem że MK nader chętnie opowiada o etycznym, zarządzanym szmaragdowo biznesie.
“Nie raz zostawiona byłam SAMA na weekendy z pełną sala. Nikogo nie obchodzi czy masz 40 stopni, czy jesteś na granicy wytrzymałości i fizycznej i psychicznej. Nikt nigdy Ci nie pomoże, usłyszysz tylko „no super ze przetrwałaś”. Ja wiem, ze jest ciężko, sama wtedy nie moglam podejść pomoc, ale to się nigdzie indziej nie działo, nie do takiego stanu. Ludzie jak mogli sobie pomagali, za darmo, zamknąć komuś, bo inaczej to nie wiem, ale takie zachowania były tępione. Ta knajpa zabija empatię ludzi, zabija ich chęć do pracy i pomocy. Często zdarzało się ze człowiek nie wiedział co powiedzieć klientom bo nie da rady SAMOTNIE obsłużyć pełnej sali i ogródka, nie mówiąc już o ciągłej rotacji na kuchni, która obniżała jakość dań. No jakoś mało kto chciał zostać na dłużej. Także ludzie czekają długo, narzekają ze nic nie ma, a ja stoję kompetnie niczemu winna i mam płacić za straty.
Dodatkowo bawi mnie „zero waste” i podawanie zupki w słoiczkach, ale tony plastiku jakie produkuje ta knajpa przez opakowania w jakich ta zupa przychodzi (nie myślcie ze jest robiona na świeżo xD) to już spoko i luz”
“styczeń - lipiec 2021 - umowe o pracę otrzymują tylko osoby z ukraińską wizą i osoby na kierowniczych stanowiskach. Osoby z wizami przy podpisywaniu umów mają określoną liczbę godzin, którą muszą wypracować. Oczywiście pracują dużo ponad - płatne pod stołem.
maj 2021 - ponowne otwarcie lokalu na Powiślu - zatrudnianie obcokrajowców bez umów, badań, płatne pod stołem.”
"Pracowałam u Laury przez niecały miesiąc po maturze. Zostałam zwyzywana od pojebanych niejednokrotnie i usłyszałam, że jestem nikim, a ona jest kimś, bo ma „trzy restauracje”. Dlaczego? Bo chciałam odebrać pieniądze za swoją pracę. Później grożono mi i moim bliskim za złe opinie na profilu knajpy. Dlaczego wtedy nie opisałam tego chociażby w internecie? Nie wiem, chyba wydawało mi się, że mam tylko dziewiętnaście lat, a życie bywa gorzkie. Dziś wiem, że to absolutna patologia.
Jeśli jecie w Umamitu czy Papuvege to wspieracie przemoc psychiczną, a z tego co widzę po komentarzach innych osób, również fizyczną - także nie polecam. I bez pozdrowień dla tej pani".
“Jest kilka sytuacji, które często wracają… Byłam świadkiem jak uderzyła pracownika w biurze na al. Jerozolimskich pudełkiem z jakimiś rzeczami, bo nie była zadowolona z efektów jego pracy. Malka zresztą, jak ktoś już wcześniej pisał, nigdy nie była zadowolona z efektów. Praca na czarno? Co miesiąc, 10-ego przychodziliśmy od kilku do kilkudziesięciu pracowników po wypłatę pod stołem do biura, to nawet pewnie jest nagrane na kamerach w wieżowcu. Tam się nikt nawet przed tym nie krył. Urlopy lub dni bez pracy? Nie istniały”
“Podczas swoich pierwszych dni miałam okazje spotkać Laure, ja do niej podeszłam, reszta pracowników BAŁA SIĘ swego pracodawcy. Super atmosfera. Ze strony menadżerskiej również zero wsparcia, zostajesz kompletnie sam. NIGDZIE gdzie pracowałam (a były to różne miejsca, czasem zdarzał się mobbing) nie czułam się tak olana i tak potraktowana jak śmieć. Po skończonej zmianie często siadałam i płakałam z bezsilności. “
“styczeń/luty 2021 - otwarcie Umamitu na Saskiej Kępie menadżerce kazano zatrudniać osoby tylko pochodzenia azjatyckiego. Oczywiście wszyscy bez ważnych badań sanepidowskich.
styczeń - lipiec 2021 - umowe o pracę otrzymują tylko osoby z ukraińską wizą i osoby na kierowniczych stanowiskach. Osoby z wizami przy podpisywaniu umów mają określoną liczbę godzin, którą muszą wypracować. Oczywiście pracują dużo ponad - płatne pod stołem.
maj 2021 - ponowne otwarcie lokalu na Powiślu [Tel Aviv Street Food (Elektrownia Powiśle) – przyp. GJ] - zatrudnianie obcokrajowców bez umów, badań, płatne pod stołem.
Od maja? została zatrudniona osoba, która miała przeprowadzać audyty jakościowe w lokalach. Zalicza 1 lokal (nie w Warszawie) Większość lokali poniżej 20%. Najgorzej lokal nad Wisłą Miami, lokal na Postępu i przy al. Jerozolimskich (dark kitchen - bez obsługi Gości). Wszędzie brud, smród, dużo produktów po terminie, większość osób bez ważnych badań do pracy. Zgłaszane do sanepidu nie raz, brak odzewu. “
Pękła omerta.
Wokół takich branż jak gastro (usługi, handel) panuje w Polsce specyficzna zmowa milczenia. Tak naprawdę jest wiedzą powszechną, do jakich patologii dochodzi. I wszyscy, zgodnie udają że nic nie wiedzą. Na czele z instytucjami państwa. Od strony państwa mamy do czynienia z nader skwapliwym wspieraniem tego patologicznego stanu rzeczy. Jaki sens ma np. kontrola formy zatrudnienia, jeśli zostaje ona zapowiedziana tydzień wcześniej albo jeśli możliwe jest, ze kontrola nie zostanie wpuszczona na teren firmy. Takie “nie mamy dokument ów i co pan nam zrobi”. Łamanie praworządności zaczyna się w pracy.
Przeglądając w pamięci lokale w których pracowałem w Warszawie (i cateringi) to ŻADEN nie przestrzegał w pełni prawa. W wielu miejscach pracuje się bez umowy, w innych trzeba się o umowę dopominać i dostaje się po tygodniu albo dłużej w pracy (praca bez umowy jest nielegalna), w jednym miejscu dostałem umowę, której huj rybi nie złożył w urzędzie i miałem problem jak poszedłem do mojego lekarza. Nie lepiej jest z przepisami sanitarnymi, znam lokal gdzie toaleta pracownicza pełni role magazynu, inny w którym właściciel wrzeszczał na dziewczynę, która wywaliła do śmieci przeterminowane puszki z groszkiem. Kazał wyciągnąć ze śmieci i użyć do farszu do pierogów. Bo łamanie praw pracowniczych to tylko część prawdy.
A inna część to np. zlew zamontowany tylko na wizytę sanepidu, przyjmowanie do pracy osób bez ważnych badań, przeterminowane produkty. O ile łamanie praw pracowniczych to coś czemu wielu klientów przyklaśnie, bo dzięki temu jest taniej to łamanie przepisów sanitarnych jest poważnym zagrożeniem dla ich zdrowia.
Powszechność łamanie w gastro (i generalnie w Polskich firmach) praw pracowniczych to coś na skalę jakiegoś nowego me too, gdzie też nie zdawaliśmy sobie sprawy (a może nie chcieliśmy sobie zdawać) skali z powszechności patologii np. w kręgach filmowych. Mechanizmy wybielania, wypierania i zaprzeczania są tez podobne. Właścicielka Tel Aviv kreuje się na ofiarę roszczeniowych pracowników i ofiarę antysemickiej nagonki. Czy łamanie prawa w polskich firmach wreszcie przestanie być tematem tabu a przestępczynie przestaną być fetowane na branżowych eventach i lansowane przez media?
W tej chwili mamy do czynienia z internetowym wzmożeniem, jakich z różnych powodów jest wiele i z których nic nie wynika. Co wynika trochę ze struktury współczesnych mediów (nie tylko społecznościowych), w których strumień newsów zapierdala jak Adisabebe.
Nie wiadomo tak do końca ile osób pracuje w gastronomii. GUS podaje np. liczbę 200 tysięcy osób (w 2015) ale to tylko osoby zatrudnione na umowach o pracę. Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej (swoją drogą też ciekawy twór, planuje o nim osobny tekst) podaje że w branży, przed pandemią było zatrudnionych około 1 mln osób. Czyli co najmniej 3/4 w sposób niezgodny z prawem.
To czy ta sprawa stanie się tylko kolejną ciekawostką w strumieniu njusów wpłynie bezpośrednio na życie tego miliona Polaków i ich bliskich.
Warto zadać sobie kilka pytań:
Czy chcemy by życie miliona Polaków było lepsze? Czy sami chcielibyśmy pracować w takich warunkach i za takie pieniądze?




Podoba Ci się ten tekst? Chciałbyś więcej tego typu materiałów?
Wesprzyj to co robię

Kategoria: 
Share